Obserwatorzy

czwartek, 25 grudnia 2014

39. Święta, święta, a LuLusiowe marzenia spełniły się znacznie wcześniej!

Ho ho ho!
Dzisiaj stosunkowo wyjątkowy post ze względu na datę - mamy Boże Narodzenie, ale i również dlatego, że pragnę Wam przedstawić moją nową mieszkankę, na którą czekałam aż 11 lat i już sądziłam, że nigdy się nie doczekam!
Ja sama nie mogłam się przez całą tą świąteczną bieganinę doczekać, aż Wam ją przedstawię!

- Rude włosy,
- piegi,
- różowe kolczyki,
- ręce zginane w łokciach,
- niebieskie oczy,
- obrączka,
- ciążowy brzuszek...
Jaka lalka Wam przychodzi na myśl? Bo mi tylko i wyłącznie "Happy Family Midge and Baby"!

Wikipedia rzecze:
"W roku 2003 kontrowersje wzbudziła linia Happy Family. Alan i Midge przedstawiani byli w nim jako para posiadająca syna, Ryana , i spodziewająca się narodzin córki, Nikki. Lalka Midge, będąca "w ciąży", posiadała odczepiany brzuch, w którym znajdowało się niemowlę. Pojawiały się opinie, że lalka jest poparciem dla zachodzenia w ciążę przez nastolatki, co doprowadziło do wycofywania lalek z półek sieci Wal-Mart. Dla linii Happy Family wyprodukowano również domek dla lalek, basen, rynek, i plac zabaw."          Źródło.

Dla mnie jest ona przede wszystkim marzeniem dzieciństwa i jedyną lalką, do której wzdychałam przez te wszystkie lata z taką samą siłą...

Moja ślicznota przybyła do mnie 17 listopada z Allegro.
Na aukcji wygląda tak:

 Zdjęcie podprowadzone z aukcji allegro - link do sprzedającego.

Brzuszka jednak nie uraczysz... Może kiedyś dopadnę taką, która będzie go miała, bowiem to nie będzie raczej jedyna ciężarna Midge w moim domu...

Przeglądałam sobie tego dnia od niechcenia allegro, bo nie miałam co robić i prawie spadłam z fotela jak ją zobaczyłam.
Po dokonaniu zakupu miałam stan przedzawałowy, gdy przyjrzałam się dokładniej jej włosom na zdjęciu aukcyjnym... Kanekalon. Nie wygląda tragicznie, ale ja się boję zajmować tym tworzywem...
Ale to nie koniec moich wahań nastrojów.
Została zamówiona w niedzielę, w środę była na miejscu.
Dzwoni do mnie siostra (bowiem wybyłam na zakupy) i mówi, że przyszła moja lalka, ale wygląda inaczej niż ta na aukcji, no jest ruda, ale piegów nie ma.
Pierwsze co zrobiłam po powrocie do domu, to wpadłam do siostry zobaczyć co mi przysłali.
Owym "czymś" okazała się nie ona, a Sharpay z High School Musical, która nadal jest na aukcji.
Byłam zła. Nie, byłam wściekła z grubsza dlatego, że chciałam mieć ją już teraz w rękach i cieszyć się jak małe dziecko.
Chwilę później siedziałam przed laptopem i dzwoniłam do sprzedawcy - nie dodzwoniłam się, z niewyjaśnionych przyczyn telefon mnie wyrzucał. Poddać się nie poddałam. Już zupełnie na spokojnie napisałam uprzejmy email, w którym opisałam swoje podejrzenia jakoby sprzedawca pomylił po prostu lalki. W odpowiedzi dostałam potwierdzenie moich przypuszczeń i zapewnienie, że już wysyłają właściwą. Ja natomiast po otrzymaniu swojej, która przyszła w poniedziałek 17 listopada, odesłałam spokojnie tę, którą dostałam przez pomyłkę.


Wróćmy na moment do włosów - jak się okazało, faktycznie ich stan nie był tragiczny. Wystarczyło 30min moczenia w zmiękczaczu z odżywką i już dały się rozczesać. Choć ja dla większej pewności, że nie pozbawię jej włosów, pozostawiłam ją na noc w mojej mieszance.
Rano rozczesałam jej włosy jakby była zupełnie nowa. Oryginalnej fryzury niestety nie miała, ale na domiar złego pewien fakt nie dawał mi spokoju za każdym razem jak na nią patrzyłam: miała znacznie mniej włosów niż powinna, a ja za to nie zauważyłam u niej żadnych braków!
Przy drugim myciu włosów i traktowaniu ciepłą wodą (nadal były potargane), po odgarnięciu włosów z czubka zauważyłam jednak coś przez co prawie padłam na zawał stojąc przy zlewie:

Oto i sprawca faktu małej ilości tych przepięknych włosów! Łysina! Kilka dziurek zupełnie pustych... No nic, kupię jej kiedyś włosy i uzupełnię te braki. Jest tego warta.

Same włosy, no cóż... Cieniowanie godnie Mattela:

Najważniejsze dla mnie jest jednak to, że się nie stopiły i wyglądają tak jak chciałam.

Poza dosyć sporym ubytkiem włosów jeszcze jedna rzecz wbiła mnie w podłogę, gdy tylko wygrzebałam ją z koperty... Nogi. Gigantyczne różowe odbarwienia na winylowych nogach! I dwa mniejsze na przepięknej główce! Najgorsze jest jednak to, że odbarwienia na nogach były dobrze widoczne, na zdjęciu aukcyjnym, a ja po prostu nie zwróciłam na to uwagi...
Pokażę Wam je posługując się kawałkiem zdjęcia aukcyjnego, które nieco przyciemniłam:


Obecnie prawie ich już nie ma. Odbyła kurację Benzacne (ale niestety posiadam tylko 5%, więc nie zeszły jeszcze zupełnie).

Inną rzeczą, która mnie zaintrygowała jest fakt, że jej kciuki posiadają ślady wyglądające na nadwyrężenie plastiku, sam plastik jednak nie jest w tych miejscach popękany:

Wydaje mi się, że może to być jakieś odbarwienie.
A tak na marginesie... Czy ona nie posiada tych samych choć nieco zmienionych dłoni co Barbie Twirling Ballerina?

Poza tymi kilkoma wadami cała reszta jest w porządku. Podejrzewam, że nie była jakoś wybitnie męczona: Włosy nie były jakoś wybitnie zmechacone (brak mógł być spowodowany wyrwaniem lub po prostu puszczeniem kleju), a wszystkie stawy (WSZYSTKIE!) chodzą tak jakby została dopiero co z pudełka wyciągnięta. Nic nie jest rozklekotane, a nawet chodzą odrobinę za ciężko!

Zatem, oto i ona!

Troszkę buźka się jej błyszczy... Ale nie mam jej czym zmatowić.

Maleńkie pęknięcie winylu przy kolczyku? Z drugiej strony identyczne.

Obrączka!




Na koniec pragnę Wam wszystkim życzyć nieco spóźnionego:
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

sobota, 6 grudnia 2014

38. Libster Blog Award / Poznań w moich oczach - cz1. Kolory jesieni.

Witajcie!
Chcę Wam dzisiaj pokazać, jako przerywniki przed totalnym zanudzeniem moją paplaniną, pierwszą część zdjęć z mojego zwiedzania Poznania ^^
Tak jak pisałam ostatnio zostałam nominowana przez Nellodinę do Libster Blog Award.




1. Twój najdziwniejszy zwyczaj?
Codziennie wieczorem kończę dzień zieloną herbatą, którą piję z małej miski (!). Poważnie.

2. Skąd bierzesz pomysły na swoje wpisy na blogu?
Czy ja wiem... Czasem jak patrzę na mój plastikowy babiniec to wpada mi do głowy jakiś pomysł lub po prostu inspiruję się tym co przypadkiem zobaczę.

3. Znajdujesz na ulicy 50 zł - co robisz?

Hmm... Z pewnością nie oddam ich właścicielowi, bo przecież nie powiedzą mi do kogo należą.

4. Jakie słowo Cie prześladuje?

Obecnie chyba żadne, ale jakiś czas temu prześladowało mnie "hoshi" (z jap. "gwiazda").
Choć zaczyna mnie prześladować „Heroine” i/lub „Amnesia” związane z jedynym anime pt. „Amnesia”, którego szczerze nienawidzę.

5. Co poprawia Ci humor?
Filmiki PewDiePie'a, ulubione anime, ulubione piosenki, czekolada, albo któraś z moich ulubionych herbat.

6. Co wybierzesz, wakacje na Karaibach bez portfela czy praca na statku z tysiakiem w kieszeni?
Nie lubię nie mieć ani grosza, więc chyba raczej praca z tysiakiem w kieszeni.

7. Kto jest dla Ciebie wzorem do naśladowania?

Mój starszy brat. Cenię sobie również bardzo pana Takanori'ego Nishikawę, szerzej znanego jako T.M. Revolution.

8. Jaki masz widok z okna?
W domu: Budynek sklepu tuż obok, a za nim gminę, wieżę telefoniczną i kilka drzew.

9. Jakie imię dla chłopca, a jakie dla dziewczynki?
Polskie: chłopiec – Sebastian, dziewczynka – Alicja.
Japońskie: chłopiec – Hiro, dziewczynka – Hiyori.

10. Co jest twoją piętą Achillesa?
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam pytanie. Jestem samotnikiem, ale mimo to wyjątkowo boję się być sama.

11. Dlaczego prowadzisz bloga?

Nie potrafię tego dokładnie wyjaśnić, ale podobały mi się inne Wasze blogi, które przeglądałam i zapragnęłam robić coś podobnego.



Moje pytania:

1. Co Cię skłoniło do pisania bloga o tym o czym piszesz? (lalki, zdjęcia itp.)
2. Za pomocą jakiego jednego słowa opisał/opisała byś siebie?
3. Gdybyś przez jeden dzień mógł/mogła być kimś innym, kto by to był?
4. Twoje ulubione zwierzę i dlaczego?
5. Co Cię denerwuje?
6. Potrafił/potrafiła byś żyć bez komórki?
7. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
8. Ulubiony cytat?
9. Czy posiadasz jakiś nawyk, którego wyjątkowo nie lubisz? Jeżeli tak, to jaki to?
10. Ulubiony sposób spędzania jesiennych wieczorów?
11. Jakiego gatunku muzycznego wyjątkowo nie lubisz?


Nikogo nie nominuję, gdyż nie wiem kto z Was lubi takie zabawy, ale przyłączyć się może każdy kto ma ochotę. Prosiłabym jedynie o informację w komentarzu i link do wpisu.



Faktów „o mnie” miało być jedenaście, ale postanowiłam, że czas najwyższy opowiedzieć Wam trochę więcej osobie, więc napiszę tyle ile zdołam wymyślić.

Fakty o mnie:
1. Naprawdę mam na imię Monika, ale nie bardzo przepadam za swoim imieniem.
2. Nie mam drugiego imienia.
3. Imię wybrali dla mnie brat i siostra.
4. Tak, mam starszego brata i starszą siostrę.
5. Moją najlepszą przyjaciółkę poznałam przez internet, dzięki mojemu staremu blogowi o Tokio Hotel...
6. ...Przez co do teraz żywię do nich sympatię i szacunek.
7. Urodziny obchodzę 8 grudnia - czyli pojutrze.
7.1 Tego samego dnia co ja urodziny obchodzą: Teruki (An Cafe) i Mikaru (Dio - Distraught Overlord).
7.2 Dlatego lubię swoją datę urodzin.


8. Jestem „uzależniona” od herbaty zielonej, miętowej i koperkowej.
9. Jedyną potrawą jaką potrafię zrobić jest Ratatouille. 
10. Nie używam soli, ani pieprzu.
11. Nienawidzę marchewki i nie dotykam jej jeżeli nie muszę. Jednak jeżeli muszę ją zjeść to połykam kawałki w całości, żeby poczuć jak najmniej jej smaku.
12. Uwielbiam jeść kabaczki na surowo ^^


13. W rozmowach na GG niekiedy nadużywam emotikonów.
14. Uwielbiam gry komputerowe, ale również lubię oglądać jak inni grają.
15. Nie potrafię się malować.
16. Dwa lata temu miałam niebieskie włosy.
17. Nie palę, nie piję, ani nie zażywam innych odurzających rzeczy.
18. Panicznie boję się alkoholu.
19. Nie lubię obcych, a co za tym idzie nie bardzo potrafię rozmawiać z nowymi znajomymi.
20. Moje ulubione buty to glany, trampki i drewniaki.



21. Moje ulubione filmy to horrory.
22. Nie lubię oglądać seriali telewizyjnych (innych niż anime)...
23.... Jednak mój jedyny ulubiony serial to American Horror Story.
24. Mój ulubiony polski aktor to Marcin Przybylski.
25. Mój ulubiony seiyuu (japoński aktor głosowy) to Hiroshi Kamiya.


26. Od 2 lat zbieram mangi.
27. Na ten moment mój zbiór prezentuje się tak:
    - Kuroshitsuji (1-19)
    - Ao no Exorcist (1-8)
    - Judge (1-2)
    - Naruto (57)
    - Istota Zła
    - No.6 (1)
 
28. Moja lista „Wielkiej Trójcy Anime” posiada cztery pozycje, w kolejności:
   1) Kuroshitsuji,
   2) Durarara!!,
   3) Noragami,

   4) Shingeki no Kyojin (?) (jestem w trakcie oglądania),
   5) Ao no Exorcist
(wolę mangę). 
29. Moja ulubiona postać ze świata mangi/anime to Izaya Orihara. 
29.1. Choć ostatnio polubiłam tak samo Levi'ego (Shingeki no Kyojin), którego mimika twarzy jest praktycznie taka sama jak moja :P
30. Jedno jedynie anime, którego szczerze nienawidzę nosi tytuł „Amnesia” (nienawidzę haremów...).


31. Uwielbiam PAJĄKI...
32...., ale za to boję się szerszeni i pasikoników.
33. Szerszenie mają dziwny nawyk pogoni za mną bez powodu, serio...
34. Moje ulubione zwierzę to królik.
34.1. Nie tknę przez to króliczego mięsa...
35. Mam dwa psy...
36...., są to mieszańce terriera myśliwskiego i czarnego labradora.


37. Wyjątkowo rzadko słucham muzyki w innym języku niż japoński lub staro-galijski. 
38. Mój ulubiony japoński zespół to ViViD, europejski to Eluveitie. 
39. Rozpoznaję ludzi po głosie lub oczach. 
40. Mój uśmiech skierowany do kogoś wcale nie musi oznaczać, że lubię ową osobę.
41. W grupach takich jak się tworzą w klasach jestem osobą neutralną – nie należę do żadnej grupki, przez co mogę rozmawiać z każdym.
42. Nie lubię zdjęć swojej osoby.
43. Może na to nie wygląda, ale jestem zbokiem :3
44. Kilka lat temu „od zera” zaczęłam pisać opowiadania.


45. Mam bujną wyobraźnię.
46. Mam prawie angielskie poczucie humoru.
47. Wyjątkowo dużo myślę o rzeczach niekoniecznie potrzebnych.
48. Za bardzo się wszystkim przejmuję i wyolbrzymiam niektóre rzeczy – paranoja? 
49. Jestem wielką bałaganiarą – mój pokój to czysty chaos...
50. Ale za to mam nerwicę natręctw – myję ręce co około 30min.


50 mam nadzieję, że wystarczy. Nie zasnęliście? ^^
Przy okazji mam nadzieję, że Mikołaj z okazji swoich imienin spełnił dzisiaj choć część Waszych marzeń! Ja co prawda dostałam słodycze, którymi przecież chwalić się nie będę, prawda?
A w poniedziałek kolejna "impreza" u mnie w domu... Na początku grudnia moja rodzina ma przechlapane :P

sobota, 8 listopada 2014

37. Spóźnione Halloween i trochę zdjęć z cmentarza.

Witajcie!
Dzisiaj bez zbędnego marudzenia przejdę od razu do zdjęć.

Jako pierwsze są spóźnione życzenia "Wesołego Halloween":


Wiadomo, że głównym punktem każdego Halloween musi być dynia! A co zrobić jeżeli nie mamy takiej żeby zrobić z niej lampion? Zawsze można ją zastąpić lizakiem! Albo nawet trzema...




Tę dyńkę przywiozłam aż z Poznania. Kosztowała mnie aż 5zł, ale była pyszna. Przepraszam, za taką, a nie inną jakość, ale zdjęcia robiłam wieczorem, bo do rana główny bohater zdjęć by się roztopił... Mało trwały ten lizak był na temperaturę, ale za to nadrobił smakiem i wyglądem ;)

Ale u mnie w domu i prawdziwa dynia się pojawiła!


Przy okazji jej wnętrzności posłużyły do zrobienie zupy z dyni według przepisu Ś.P dziadka Imago --> przepis znajdziecie tutaj.

A dopełnieniem dnia Halloween był u mnie taki oto księżyc w towarzystwie niesamowitych chmur:




Jako drugi punkt dzisiejszego wpisu, mam dla Was kilka zdjęć z nocnego wypadu na cmentarz, w dniu Wszystkich Świętych:






Ten tutaj, to najpiękniejszy znicz jaki kiedykolwiek widziałam! Na żywo wyglądał jakby był pokryty grubą i nierówną warstwą lodu! A tak naprawdę ma wytłoczone wzorki - coś jakby kleksy lub stokrotki - i popękaną fakturę. Naprawdę piękna robota!


Informacje:
Tak na odchodne chcę przekazać, że na następny wpis szykuję dosyć sporo przynudzania ze swojej strony, ale będę je przeplatać ze zdjęciami, aby osoby, które nie mają zamiaru czytać moich wypocin mogły chociaż pooglądać zdjęcia. Owe przynudzanie jest związanie z tym, że zostałam nominowana przez Nellodinę do Libster Blog Award.

Dzisiaj byłoby na tyle. Życzę Wam miłego wieczora i długiego weekendu!
Bye~

środa, 15 października 2014

36. Nowy-stary wiśniowy fortepian.

Witajcie!
Jak mówiłam jakiś czas temu wyjechałam do Poznania, aby wstąpić w grono studentów. Post chciałam napisać jeszcze z domu, ale jak się okazało przed samym wyjazdem miałam mnóstwo biegania i załatwiania różnych spraw - w tym zakładanie konta bankowego i wizyta u okulisty.

Z plusów mogę się pochwalić, że moja wada wzroku nie pogłębia się od około 2lat!

A z minusów...
Studia i społeczność studencka okazały się nie być dobrym pomysłem dla mojej nerwicy. Bardzo źle reaguję na całą zasadę studiowania. Choć pewnie dam radę to znieść przy dobrze dobranym kierunku.
Nie będę jednak owijać w bawełnę - źle wybrałam sobie kierunek i jestem zmuszona z niego zrezygnować. Co prawda podjęłam tę decyzję wyjątkowo szybko, ale nie żałuję, ponieważ od pierwszych dni wiem, że to nie to.

Zrezygnować i co dalej?
Zamierzam iść do szkoły policealnej do Zielonej Góry. Mogłabym to zrobić również w Poznaniu, ale jakoś nie czuję się na siłach, będąc tutaj prawie sama, wśród obcych ludzi.

Szkoda mi jedynie faktu, że nie będę miała możliwości wpaść na jakiś meet... No cóż, mówi się trudno. Jednak zanim stąd ucieknę wybieram się na Japanicon w niedzielę.

Wróćmy jednak do pozytywów.
Zmieniłam jak widać (mam nadzieję) wygląd bloga. Nie jest jakoś szczególnie wyszukany, choć mogę z całą pewnością rzec, że jest bardzo prosty. Tło jest bloggerowe, a nagłówek zrobiłam w gimpie przy użyciu kilku czcionek i "mojej persony" według ChibiMaker'a. Niby nic, a jednak mi się podoba. A co Wy myślicie na ten temat?

Jeżeli chodzi jednak o dzisiejszy tytuł wpisu, naprawiłam jakiś czas temu zabawkowe pianino, które posiadałam w domu. Nie miało nóg, ale kilka drewnianych koralików, patyczki do szaszłyków, klej i lakier do paznokci wystarczyło, aby przywrócić go do stanu używalności. Owe pianino nie jest atrapą i wydaje dźwięki po przyciśnięciu klawiszy. Początkowo odrzucał mnie jego kolor, ale w trakcie naprawy podjęłam decyzję, że nie będę go przemalowywać. Nogi wyszły nieco za długie, ale wystarczy odłamać kilka koralików i będzie w porządku.
W roli towarzyszki pianina występuje dzisiaj Cerise w nowej białej sukience z miękkiego tiulu.








Bardzo, bardzo dziękuję, za Wasze komentarze pod ostatnim wpisem... Zapomniałam na nie wcześniej odpowiedzieć, ale wszystkie przeczytałam!


Z dzisiejszego mojego marudzenia to będzie na tyle.
Trochę się rozgadałam, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. I podziwiam każdego kto przeczyta całość mojej paplaniny.
Ze swojej strony dziękuję za uwagę i życzę miłego wieczora!
Bye~

piątek, 12 września 2014

35. Diabełek terroryzuje mnie już od roku, czyli Alice ma urodziny!

Witajcie!
Wpis miał być innego dnia i o czym innym, ale niestety nie zmieściłam się w czasie z pakowaniem i pisaniem posta.
Pakowaniem, a to dlatego, że wyjeżdżam do Poznania na najbliższy weekend zawieść wstępnie część swoich rzeczy. Przyznaję się bez bicia, że zaczynam się strasznie bać studiów.
Ale ja nie o tym chciałam mówić...

W poniedziałek tj. 15 września urodziny obchodzi M.S, któremu składam z tej okazji najlepsze życzenia! Ale to również dzień pierwszych urodzin mojego małego obrażonego na cały świat terrorysty... to znaczy, chciałam powiedzieć "mojej Alice"!
Dokładnie imprezować będziemy jak wrócę we wtorek i może zrobię jaką bardziej typowo "imprezową" sesję.

Póki co pokażę Wam mojego małego Diabełka w koronie... co gorsza różowej!


 To miały być różki, ale wyszło jak wyszło.
Sztuczne futerko nie chciało się inaczej ułożyć.



 Byczek lub jako kto woli Lucyferek :D




 Tak Ci kapelutek wygląda z bliska. Aparat mi trochę z kolorami nie wyrabiał.



"Informacyje":
- Jakiś czas temu uszyłam tenże czarny furek, ale ten kawałek sztucznego futerka, który miałam okazał się być "zmęczony życiem" i miał dwa razy mniej włosów niż powinien...
- Sukienka uszyta z wykroju na Blythe, jakby ktoś chciał wiedzieć.

Na dziś to tyle.
Dziękuję za uwagę i do zobaczenia następnym razem!
Bye~